Otwarcie sezonu – Rada Książęca AD 1383
Siedząc w naszym trollowym leżu, leniwie przeżuwając resztki z ostatniego gotowania i niespiesznie wyczekując prawdziwej wiosny, Anguisy wydawały się pogrążone w całkowitym letargu. Tymczasem zupełnie niespodziewanie przez wrota jaskini wleciało owinięte wokół gotyckiej cegłówki zaproszenie! Zostaliśmy wezwani do wzięcia udziału w odbywającej się na Czerskim zamku książęcej radzie, organizowanej przez Poczet Rycerski Herbu Fastolf/Dwór Księcia Janusza i Księżnej Danuty. Impreza miała mieć ścisłą fabularną otoczkę, podążającą za historycznymi wydarzeniami roku 1383. Książę Janusz zwołał tego roku swych popleczników, aby radzić w kwestii sukcesji tronu Królestwa Polskiego i poczynań jego brata Siemowita.
Książę Siemowit jest ofc drogi naszemu sercu, gdyż od X lat wychodzimy w jego barwach walczyć spacerować po polach Grunwaldu. Zamiast jednak roli popleczników Pana na Płocku etc. mieliśmy wcielić się w rolę poselstwa węgierskiego, niosącego ważne wieści od Królowej Regentki.
Aby podołać temu ciężkiemu zadaniu zebraliśmy małą, acz doborową grupę Węży i naszykowawszy się należycie, wsparci posiłkami z chorągwi, ruszyliśmy do Czerska.
Po przybyciu na miejsce każdy z nas otrzymał sekretne zadanie do wykonania, na którego przeprowadzenie mieliśmy cały dzień. Niestety nie było wśród nich „zberkuj X”, tudzież „wygraj Y razy wesele w gluckhaus”, co sprawiło że okazały się one trudniejsze niż się spodziewaliśmy. Najbardziej jednak spodobał nam się pomysł trucizny w formie tabasco, którą można było dodać do potrawy i wyeliminować postać z dalszej gry.
Tymczasem nie mieliśmy wiele czasu na rozterki, bo oto zaczęło się posiedzenie rady! Chwila wdrapywania się po zamkowych schodach i oto stanęliśmy przed obliczem księcia i jego dworu. Zasłaniając się słabą znajomością polskiego i odpowiadając „egeszegedre”, i „gulasz” na wszelkie pytania, udało nam się odsunąć podjęcie ważniejszych decyzji do czasu wieczornej uczty. Polityka taka trudna…. . Acha, naszym damom niemalże udało się doprowadzić do sądu Bożego na wódkę, między cystersem a handlarzem dewocjonaliami. Niestety Książę okazał łaskę. Smuteg.
Żeby wczuć się lepiej w klimat mazowieckich rozterek dynastycznych, postawiliśmy się na miejscu dworu…dosłownie.
Od lewej do prawej członkowie naszego mężnego poselstwa:
Kratos-Bregos-Waflos – nasza transgenderowa Kuchmisia, Papokafarokotunios – egzotyczny kuchmistrz z dalekiej Sofii, Aleksandros Uruczkis – dwórka królowej
Leonidas Danielos – dawniej wierny poddany królowej, z powodu nadmiernego kontaktu z napojami rozluźniającymi chwilowo wydaje mu się, że jest książęcym próbowaczem.
Beatrycze Ikarusz – małżonka posła Autobusza Ikarusza, który oddalił się chwilowo z potomkiem Trojdenem (wszelka zbierzność imion i nazwisk przypadkowa).
Michałos Tubisos z Tibilisi – drugi poseł.
Tymczasem piasek w klepsydrze przesypywał się bezlitośnie, a nasza drużyna miała ważne zadanie do wykonania – olśnić książęcą parę wybitnymi węgierskimi przysmakami – Waflosami!
Na zamku spotkaliśmy dobrze nam znaną, a niezwykle pracowitą służkę Aleksandrę.
Niebawem pierwsze wafloso-gofrosy zaczynają schodzić z paleniska….prosto w nasze paszcze! Kontrola jakości no…
Tymczasem na Czersk zawitali HKCZe!
Wreszcie udało nam się natrzaskać solidną dawkę orkiszowych gofrów z białym winem i żółtym serem.
Czy aby nie mdłe?
W tym czasie Uruk dotrzymywała towarzystwa HaKaCZom.
Niestety nasza dzielna poselska rodzina Ikaruszów musiała udać się na kwatery….co w praktyce oznaczało, że musiałem przejąć dowodzenie nad pocztem. Oczywiście nie trwało długo, nim bez czujnego oka królewskiego posła, nie stoczyliśmy się w objęcia hazardu…
Nie zapominając też o pijaństwie…
Chwilę później zaczęła się uczta. Zobaczcie jakimi frykasami mogliśmy cieszyć swoje podniebienia:
Na uczcie wymieniano grzeczności, zawierano sojusze, wznoszono toasty (a nawet okazjonalnie lano się po pyskach)….my tymczasem wymknęliśmy się jednak tą późną porą, dziękując Książęcej Parze i zgromadzonym za gościnę. Do Czerska jeszcze z pewnością wrócimy!
ps.
Zupełnie przypadkiem i kompletnie bez związku z nami, 10 minut po tym jak wyszliśmy z wieży, ponoć wszyscy zostali otruci. Cudownym zrządzeniem losu, książęcy próbowacz ocalał. Widać nie da się otruć węża.