Obchody 20-lecia Anguis in Herba
Dopiero co składaliśmy tylne fotele w samochodach i upychaliśmy do środka słomianki i drewniane ławy, a już miesiąc minął od dnia obchodów naszego 20-lecia. Czas tak zasuwa, że zaraz będziemy musieli myśleć o ćwierćwieczu!
Choć za motyw przewodni imprezy obraliśmy świętowanie, muzykę, tańce i błazenadę, w naszych głowach od początku hasłem naczelnym wydarzenia była „MOC ATRAKCJI” xD ! Jak sobie obiecaliśmy, tak i zrobiliśmy – harmonogram imprezy był wypchany po brzegi…
Obchody 20-lecia „Anguis in Herba” miały miejsce tradycyjnie już na terenie zamku biskupiego w Reszlu. Chętnie wracamy tam od ponad dekady – co chyba widać po naszych licznych relacjach!
Już w piątek dotarli do nas prawie wszyscy zaproszeni goście. Cierpliwie – do późnych godzin nocnych – czekaliśmy na nich w sali kominkowej oraz na dziedzińcu, gdzie rozpaliliśmy ognisko. Licznymi toastami i gitarowaniem do późna w nocy wyśpiewaliśmy sobie dobrą pogodę na weekend! 🙂
W sobotę o poranku, spożywszy jajecznicę i paróweczki w restauracji zamkowej, ruszyliśmy na pobliską plebanię, gdzie odbyły się krótkie wykłady o lekkiej i dość nietypowej tematyce…
Jeden opowiadał o średniowiecznym imprezowaniu i ucztowaniu, zaś drugi o ich konsekwencjach. Stanowiły wprowadzenie do gier plebejskich, które rozpoczęły się godzinę później na dziedzińcu zamkowym.
Nasz Bartosz – w spektakularnym kapturze błazna – przeprowadził zabawy m.in. walkę na kaptury, bieg z kapustą (roboczo nazwany „biegiem głąbów”), grę w „dupala” oraz wiele innych. Finalnie przyszła PORA NA JOUST – konkurencję, gdzie jeźdźcy na osiołkach, uzbrojeni jedynie w pory, musieli strącić z głowy przeciwników herbowe klejnoty. Nadal uważamy, że namówienie kilkunastu TRZEŹWYCH osób do wzięcia w tym evencie udziału, było jednym z naszych największych sukcesów z kategorii inżynierii społecznej.
Zwycięzca został wyłoniony dopiero w dogrywce, w której trzeba było ułożyć kalambury z uczestników imprezy. W zaciekłym pojedynku między Martinem a Leonem ostatecznie Królem Błaznów został ogłoszony Leon. Brawo Wężu!
Bezpośrednio po grach zatańczył dla nas zespół Ver Vetustatis. Spektakl (nieprzypadkowo) nosił tytuł „Czarownica”, bowiem to właśnie w Reszlu spalono ponoć na stosie ostatnią wiedźmę.
Kto jest ciekawy zapisu z tego przedstawienia, może obejrzeć je poniżej:
(W trakcie wykonania spektaklu na szczęście żadna czarownica nie ucierpiała!)
Po harcach i tańcach nastąpiła przerwa na obiad, a po obiedzie miały miejsce warsztaty z kaligrafii oraz turniej łuczniczy. Ten drugi, na przekór tradycji, odbył się zgodnie z planowaną godziną i zakończył przed zachodem słońca mimo tego, że pogoda płatała figle i trochę popadało (jednak trzeba było wypić jeszcze jeden szocik za słoneczko 😉 !). Do udziału w rywalizacji zgłosiło się wielu śmiałków z całego kraju! Zmierzyli się ze sobą w trzech konkurencjach, które wyłoniły zwycięzcę – Tomka T.! Z niewielką różnicą punktów tuż za nim uplasował się Cichy, a ostatnie miejsce podium zajął Matthew z Ciechanowa.
Wkrótce potem udaliśmy się do zamkowej restauracji, gdzie bawiliśmy się przy muzyce zespołu Viatores. Do dźwięków Levan Polkki w ruch poszły pory. Pozdro dla kumatych!
A po koncercie, gdy zrobiło się ciemno, na dziedzińcu wystąpił nasz Mistrz Ognia – Leon. Znowu udało mu się zrobić super show i się nie podpalić (dzięki Leon).
A to wcale nie był koniec atrakcji tego dnia, bo czekała jeszcze na nas karczma! I to jaka! Wieżę przystroiliśmy w girlandę i ogromny sztandar, a na stołach znalazły się: ciastka z bractwowym Wężykiem, tarty, kiełbaski, sery, owoce, pasztety i całe morze trunków do zakupu u naszego uczynnego karczmarza Kafara oraz jego stażystki Uruka. A płacić za to wszystko można było półgroszami siemowickimi oraz prawdziwymi samorodkami złota… 😉
W karczmie w ramach rozrywki zorganizowaliśmy teatrzyk pacynkowy, gdzie wierszem opowiedzieliśmy o kilku doniosłych historiach z 20-tu lat istnienia „Anguis in Herba”.
Na koniec wmieszał się w to dawno niewidziany Mr. Szatan, który wulgarnym językiem zrzucił na gospodę mordę trolla (pod postacią piniaty). Na szczęście uzbrojony w drewniany kijek nasz Papa Troll pokonał bestię, a ta wypluła z siebie całą masę krówek w bractwowych barwach.
Kto nie widział, albo po prostu chciałby jeszcze raz obejrzeć teatrzyk, może zrobić to tutaj:
Noc do bladego rana upłynęła na libacji, średniowiecznych grach planszowych, Gluckshausie na szoty, tańcach, kościach, muzyce, rżnięciu w karty oraz absolutnie cudownym i spontanicznym turnieju w siłowaniu się na rękę! Były emocje i niejeden przegrał fortunę z zakładach, a organizator turnieju finalnie uciekł z całkiem pokaźnym mieszkiem, bowiem siłujące się ze sobą Panie robiły prawdziwą furorę i wszyscy ochoczo obstawiali ich walki. Brawo Krasnal i Ania W. oraz Alesia z Urkiem, czyli pojedynek Smoczyca vs. Wężyca zakończony remisem.
W niedzielę rano wciąż bawiliśmy się naszymi pacynkami oraz „upolowaną” głową trolla, ale powoli trzeba było już wracać w szpony XXI-ego wieku…
Krótki zapis video z całego dnia – wykonany i zmontowany ręką Piotrka – można zobaczyć tutaj:
Bardzo dziękujemy wszystkim Wężom oraz gościom, którzy postanowili z nami razem świętować rocznicę, za wspólną zabawę! Dziękujemy też załodze zamku za dzielne zniesienie naszego najazdu i ogromną pomoc, jaką udzielili nam w organizacji, a także Stowarzyszeniu Kulturalnemu „Zamek” w Reszlu za współpracę.
Wasze Orgi – Brego, Tubiś, Piweł, Mariola i arcygadzina Uruk 🙂