Waż ukryty w Chorzowie – czyli sezon się zaczął !
W tym roku „Węże” leniwie budziły się do sezonu, wydawać by się nawet mogło, że nie wypełzną ze swoich nor dopóki słoneczko nie zacznie świecić pełną mocą… a jednak wypełzliśmy wcześniej za sprawą bractwa Bożogrobców z Chorzowa.
W weekend 4-5 czerwca 2016 r, wyruszyliśmy z Warszawy do oddalonego 300 km Chorzowa, gdzie gościliśmy juz po raz drugi (pierwszy raz byliśmy w 2014 r.). W wynajętym 9-osobowym busie podróż minęła „płynnie” i radośnie. Do skansenu dotarliśmy trochę po północy, dziarsko rozstawiliśmy namioty i naszym zwyczajem świętowaliśmy i wznosiliśmy toasty za szczęśliwą podróż prawie do świtu. Sobotnie poranne słoneczko nie było dla nas łaskawe i nie dało się nam wyspać, a gdyby nie słońce to i tak musielibyśmy wstać wskoczyć w lans ciuszki i udać się na oficjalny przemarz ulicami Chorzowa….
Słoneczko prażyło, publika dopisała, wiwatom i zdjęciom nie było końca. Po powrocie do skansenu (swoją drogą bardzo urokliwego) buszowaliśmy w trawach, zagrodach i chatach opracowując taktykę naszego reprezentanta w turnieju miecza i tarczy… no dobra tak naprawdę to drzemaliśmy, a Bartek się szykował do turnieju :). Co do samego turnieju, to cóż dwóch Panów wchodziło w szranki, tłukło się metalem po głowach następnie jeden wychodził z tarczą, a drugi no cóż… taki mamy klimat :). Bartek dzięki dopingowi tysięcy wężowych gardeł (czytaj: siedmiu) wracał zawsze z tarczą, skutkiem czego dostał się do finału, który miał się odbyć w niedziele. Tym sposobem wiedzieliśmy już co będziemy robić przez resztę dnia, wieczoru, nocy… świętowaliśmy 🙂 Nasi przyjaciele ,którzy zorganizowali turniej postarali się o oprawę muzyczną i tak przy dźwiękach fletów, lutni, bębenków i dud tańcowaliśmy pod sceną a nawet i na scenie do późnych godzin wieczornych. Gdy cały program taneczno-artystyczny dobiegł końca, przenieśliśmy się do ogniska gdzie przy dźwiękach pseudo lutni śpiewaliśmy i wesoło trzodziliśmy do rana! Skutkiem czego poranek niedzielny nie był wcale lepszy od sobotniego, ale w końcu jesteśmy profesjonalistami :).
Przyrządziliśmy pyszne śniadanko i zaczęliśmy szykować naszego fightera na wielki finał. Ktoś obcy, kto by zobaczył Bartka wracającego o świcie do namiotu – rzekłby nie da rady, my wiedzieliśmy że da… i dał !!! Bardzo szybko, uporał się z dwoma rywalami i walczył o pierwsze miejsce z Piotrem Krigerem , po zaciętej i wyrównanej walce, której finał zwieńczyć musiała dogrywka, minimalnie lepszy był Piotr, a Bartosz zajął drugie miejsce ! – Oczywiście był to kolejny powód do hucznego świętowania (przyp. red. „Węże słyną z nieustającego świętowania i nie wiedzą co to umiar i zmęczenie”). Po turnieju wzięliśmy udział w bitwie z bardzo ciekawym scenariuszem „Capture the flag” , Tubiś ruszył jako zdobywający obcą flagę ciężkozbrojny, a Leon z Kafarem jako lekki zwiad stoczyli straszliwą walkę na pomidory, snopki siana, ogryzki, dwuręczne topory obsługiwane przez dzieci w trybie „berserk”… Ogółem było dużo śmiechu, walki i dobrej zabawy.
Po bitwie nadszedł czas na pożegnania , zwijania namiotów, gofra i 10 minutową burzę, która zmoczyła wszystko bo czemu by miało być inaczej…. Słowem było bardzo fajnie, miejsce super, organizacja coraz lepsza – chociaż w dalszym ciągu boli brak jakiegokolwiek prysznica. Na pewno jeszcze do Chorzowa zawitamy! A tym czasem wypatrujcie nas za zakrętem…
No naaareszcie! 😀